Zawartość całej książki można pobrać w dziale Downloand »

I. KRÓLESTWO BOŻE W NAUCZANIU ŚWIADKÓW JEHOWY

1. Rozumienie Królestwa Bożego

     Dla świadków Jehowy Królestwo Boże jest "wyrazem zwierzchnictwa Jehowy nad wszystkimi Jego stworzeniami" (P 144). Ale pod tym określeniem sekta widzi także stosowane przez Jehowę Boga sposoby "sprawowania tego zwierzchnictwa" (tamże). W praktyce - jak uczą - zwierzchnictwo Jehowy należy odnieść "do zwierzchnictwa reprezentowanego przez królewski rząd, któremu przewodzi Syn Boży Jezus Chrystus" (tamże). Sam termin "'Królestwo' może się też odnosić do panowania namaszczonego Króla albo do ziemskiej dziedziny, nad którą sprawuje władzę ten rząd niebiański" (tamże).

-/- 

     Bez wątpienia Królestwo Boże jest wyrazem zwierzchnictwa Boga nad całym Jego stworzeniem. Jednakże nie można się zgodzić ze świadkami Jehowy, że "określenia tego używa się przede wszystkim w odniesieniu do zwierzchnictwa reprezentowanego przez królewski rząd..." Na dalszych stronach wyjaśnimy, że idea Królestwa Bożego nie ma nic wspólnego z ustanowieniem i funkcjonowaniem jakiegokolwiek rządu. Wielkim błędem jest budowanie wizji przyszłego Królestwa Bożego w oparciu o wyidealizowany tylko obraz jakiegoś ziemskiego królestwa (żydowskiego ze ST) z idealnym władcą (Jezusem Chrystusem) i oddanym mu zastępem zawsze lojalnych pomocników w zarządzaniu nim (144 000 "namaszczonych" świadków Jehowy - "współkrólów"; por. B 136).
    Łatwo zauważyć, że tak rozumiane Królestwo Boże zakłada i utrwala podział wszystkich ludzi na dwie klasy: na klasę rządzących (uprzywilejowane grono 144 000 "namaszczonych" świadków Jehowy, którzy mieli szczęście uczestniczyć w "lepszym" zmartwychwstaniu i w "ciele duchowym" udać się do nieba) i podporządkowaną im klasę rządzonych, tzw. "drugich owiec" (uczestników "gorszego" zmartwychwstania, czyli zmartwychwstania w "ciele fizycznym"; por. B 172-174). Podrzędna klasa "drugich owiec" zaludni przyszłą rajską ziemię (po Armagedonie) i będzie musiała stale podlegać rozkazom tej pierwszej, czyli "rządu niebiańskiego" i wybranej grupie ich ziemskich przedstawicieli, tzw. "książąt" (w ich składzie uprzywilejowane miejsce zajmą Żydzi, zwłaszcza ci znani ze ST, jak Abraham, Dawid, Noe i inni patriarchowie). Rutherford, następca Russella i właściwy twórca świadków Jehowy, wyznaczył nawet rok 1925, w którym mieli powrócić na ziemię ci "książęta", dla których kazał wybudować w San Diego w Kalifornii luksusowy dom, nazwany przez niego "Beth-Sarim", czyli "Dom Książąt" (por. H 76).
    Tak więc "drugie owce", czyli "nienamaszczeni" i "niewykupieni z ziemi"(Jezus miał "wykupić" z ziemi tylko 144 000 ludzi; B 124; W 91) zwykli świadkowie Jehowy, zostali skazani na "przeżywanie" Królestwa Bożego w kategoriach wyłącznie szczęśliwości ziemskiej, a więc naturalnej. Nauczyciele z Brooklynu wykluczają dla nich możliwość zetknięcia się kiedykolwiek z Jehową Bogiem (zdaniem Rutherforda stale On siedzi na swym tronie na którejś gwieździe w gwiazdozbiorze Byka), jak również z Chrystusem ("Jezus - piszą w byłym podręczniku - oznajmił wyraźnie, że po jego śmierci ludzie na ziemi już go nie zobaczą"; B 143). Zwróćmy uwagę, że nawet nieśmiertelność "drugich owiec" w wiecznym raju na ziemi jest w zasadzie pozbawiona charakteru nadprzyrodzonego i życie uzależnione jest od przyjmowania pokarmu. Jednakże przywódcy sekty śpieszą z zapewnieniem, że tego życiodajnego pokarmu nigdy nie zabraknie, gdyż "ziemia będzie rodzić obfitość wybornej żywności"! (B 13).
    Jak zaznaczyliśmy we Wstępie, katolickie rozumienie Królestwa Bożego przedstawimy w rozdz. II.

2. Realizm Królestwa Bożego

     Świadkowie Jehowy realizm Królestwa Bożego widzą na podobieństwo odrodzonego "królestwa izraelskiego", którego władcy zasiadali na "tronie Jehowy"( dają tutaj porównanie z domem, który chociaż został spalony, będzie nie tylko "odnowiony", ale - jak zapewniają - będzie on wyglądał nawet "lepiej niż poprzednio"; W 92). To odrodzone i odnowione Królestwo będzie zatem kontynuacją królestwa żydowskiego, ponieważ Jezus, "Król" z "królewskiego rodu wywodzącego się od Judy", położył już "fundament mesjańskiego Królestwa Bożego" z chwilą "powołania apostołów" (W 93). Apostołowie byli więc "pierwszymi z grona 144 000 niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa", których zobowiązał On do "świadczenia" o Królestwie wszystkim narodom (W 93). Wiernymi kontynuatorami tej misji "na niebywałą skalę" są świadkowie Jehowy, których głoszenie o "Królestwie obejmuje między innymi wielki program wychowawczy": przekonywanie ludzi, aby podporządkowali się "prawom i zasadom Królestwa Bożego", będących rękojmią "pokoju i jedności", których "nie potrafią zapewnić rządy ludzkie. Wszystko to jest - konkludują przywódcy sekty w Brooklynie - widocznym dowodem realności Królestwa Bożego" (W 93-94).
    Jak można zauważyć, świadkowie Jehowy bardzo mocno podkreślają realność głoszonego przez siebie Królestwa Bożego, które identyfikują przede wszystkim z "rzeczywistym rządem", a nie - jak piszą - jakimś stanem serca ludzkiego", jak chcieliby inni, zapewne chrześcijanie (por. P 144). I tak tekst Łk 17, 21, w którym Jezus zapewnia faryzeuszy, że Królestwo Boże jest już pośród nich ("Królestwo Boże pośród was jest"), tłumaczą w ten sposób, że słowa "pośród was" odnoszą tylko do Jezusa, jako jego jedynego reprezentanta. Na inaugurację tego Królestwa trzeba będzie bowiem zaczekać do roku 1914, aby mógł zostać utworzony w niebie "niebiański rząd" "namaszczonych" świadków Jehowy (P 70).
    Porównywanie, czy raczej utożsamianie Królestwa Bożego z odrodzonym w przyszłości królestwem izraelskim ("odnowionym domem") potwierdza jeszcze wyraźniej prawdę, że świadkowie Jehowy nie są nawet sektą chrześcijańską (sekta ta wyrosła wprawdzie z chrześcijańskiego ruchu adwentystycznego, jednak jej przywódcy bardzo szybko odrzucili fundamentalne nauki chrześcijańskie). Nic więc dziwnego, że przed kilkunastu laty w Wiedniu "przedstawiciele Kościoła katolickiego, prawosławnego i ewangelickiego wydali oświadczenie, że świadków Jehowy należy uznać za sektę żydowską, a nie chrześcijańską".
    W najnowszym podręczniku wiary (W) i w innych publikacjach, sekta z wielką łatwością "przeskakuje" kilkanaście wieków - od czasów "świadczenia" o Królestwie Bożym przez Apostołów do ich własnej głosicielskiej działalności w XX w., rozpoczętej pod szyldem "Świadków Jehowy" (nową nazwę sekcie nadał w 1931 r. prezydent Rutherford). Przywódcy sekty w Brooklynie nie chcą, jak widać, dostrzec roli Kościoła w "świadczeniu" o Królestwie Bożym, założonym przecież przez Syna Bożego, Jezusa Chrystusa (Mt 16,18), "największego świadka Jehowy"! (P 348).Brooklyn każe więc wierzyć swoim członkom, że Kościół popadł w "wielkie odstępstwo" i to już pod koniec I w., a więc w zaledwie kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa i gdy żył zapewne jeszcze św. Jan Apostoł! "Dowodem" tego odstępstwa miały być ich zdaniem "pogańskie nauki", które wtargnęły do Kościoła, wśród których najważniejszymi są: nauka o Trójcy Świętej, nieśmiertelności duszy i piekle (por. H 33-38).
    Jak już zaznaczyliśmy, świadkowie Jehowy uważają Apostołów za "pierwszych z grona 144 000 niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa" w przyszłym niebiańskim rządzie dla mieszkańców rajskiej ziemi (W 93; por. P 145). Bezpodstawność i niebiblijność tej nauki łatwo wykażemy, gdy wyjaśnimy znaczenie liczby 144 000. W Apokalipsie św. Jana, skąd liczba ta pochodzi, występuje wyjątkowo dużo różnych liczb i tajemniczych obrazów, które wymagają właściwej interpretacji. Jest to charakterystyczne dla rodzaju literackiego, jakim jest apokaliptyka. Nie jest też sprawą łatwą poprawne ich odczytanie. Wiadomo np., że "wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów" jest symbolem szatana - "władcy tego świata" (Ap 12, 3; por. 12, 9; J 12, 31; 14, 30; 16, 11).
    Jest zrozumiałe, że użytych w tym przykładzie liczb ("siedem", dziesięć") i takich wyrażeń jak "głowy" i "rogi" w odniesieniu do szatana, nie należy brać dosłownie tylko symbolicznie, np. róg uważa się za symbol mocy. W innym miejscu Apokalipsy przeczytamy o Chrystusie, że "z Jego ust wychodził miecz obosieczny ostry"(1, 16). Miecz jest tu symbolem najpierw słowa Bożego (por. 2, 16), następnie królewskiej godności Jezusa, Władcy i Sędziego (por. 19,15; J 12, 48). Zresztą sama Apokalipsa podpowiada, że tych liczb i obrazów nie należy przyjmować dosłownie, kiedy wyjaśnia: "siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów, a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów"(1, 20).
    Jak zatem należy rozumieć apokaliptyczną liczbę 144 000 ? Bibliści są zgodni, że liczba ta oznacza "Nowego Izraela", czyli nowy Lud Boży (Kościół), który należy identyfikować z "wielkim tłumem" zbawionych (zob. Ap 7, 9; 19, 1.6). Ten nowy Lud Boży ma też jakby swoich patriarchów (na wzór Izraela ze ST), którymi jest dwunastu Apostołów. Św. Jan wylicza z każdego pokolenia Izraela 12 000, które w sumie dają liczbę 144 000 (Ap 7, 4-8). Gdyby więc wziąć dosłownie ten tekst z Apokalipsy, wynikałoby z niego, że liczba ta dotyczy wyłącznie rodowitych Żydów i musiałoby w tym gronie zabraknąć miejsca dla świadków Jehowy! Aby jakoś wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, sekta interpretuje ten tekst i symbolicznie (nie chodzi tu o rodowitych Żydów) i dosłownie (musi być tylko 144 000 ludzi, którzy znajdą się w niebie). Jest to jeden z wielu przykładów, jak można manipulować tekstami świętymi, aby mówiły one tylko to, czego ktoś sobie zażyczył. Wyjaśnijmy więc, że liczba 12 oznacza w apokaliptyce doskonałość, zaś liczba 1 000 jest symbolem "ogromnej ilości". Zatem liczba 144 000, która jest sumą wszystkich pokoleń "Nowego Izraela"(12 x 12 000) albo wynikiem podniesienia do kwadratu liczby 12 pokoleń tego nowego Ludu Bożego (liczba 144 "wyraża doskonały stan Ludu Bożego") i pomnożona przez 1000 wyobraża "zastęp [ludzi] nie do ogarnięcia, symbolizujący niesłychane bogactwo i hojność zbawienia"*. Właśnie tym "zastępem nie do ogarnięcia" jest wspomniany wcześniej "wielki tłum", które to określenie świadkowie Jehowy rezerwują wyłącznie dla siebie, tj. dla "drugich owiec", przyszłych mieszkańców rajskiej ziemi (por. H 166-167). Innymi słowy, liczba 144 000 symbolizuje pełnię zbawionych - owoc odkupieńczego dzieła Chrystusa. Przypomnijmy jeszcze, że nowy Lud Boży ("Izrael Boży") nie składa się już tylko z Żydów, lecz również z nawróconych pogan (Ga 6, 16; por. Rz 2, 28-29; Ga 3, 26-29; 4, 6-7). Natomiast wyliczenie przez św. Jana wszystkich pokoleń Izraela (Ap 7, 4-8) ma zaświadczyć, że Bóg wypełnia wszystkie swe obietnice, które dał kiedyś narodowi wybranemu przez proroków. Wszystkie te obietnice Bóg zrealizował już w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Każdy więc, kto wezwie Jego [Jezusa] imienia będzie zbawiony (Rz 10, 12-13; por. 10, 9) i, jako członek "wielkiego tłumu" odkupionych, stanie kiedyś "przed tronem [Boga] i przed Barankiem" w niebie (Ap 7, 9; por. 3, 21; 4, 2).
    Świadkowie Jehowy uczą, że Jezus myślał o 144 000 wybranych do życia w niebie, gdy mówił o "małej trzódce" (Łk 12, 32). Ale każdy nieuprzedzony czytelnik Ewangelii łatwo domyśli się, że wypowiedź Jezusa dotyczy Apostołów (do nich zostały skierowane te słowa Jezusa; w. 20) i nawiązuje bezpośrednio do skromnego i niepozornego początku Jego dzieła, tj, budowania Królestwa Bożego na ziemi, którego zewnętrznym wyrazem będzie Kościół (Mt 16,18). Rzeczywiście, Jezus rozpoczął swoje dzieło na ziemi od powołania grupki dwunastu uczniów, wybranych raczej z ludzi prostych (prawie wszyscy byli zwykłymi rybakami). Niektóre przypowieści Jezusa o Królestwie Bożym, np. o ziarnku gorczycy i zaczynie (Mt 13, 31-32), doskonale uzasadniają słowa Jezusa, wypowiedziane do pierwszych uczniów: "Nie bój się, mała trzódko..."(Łk 12, 32). Tymi słowami Jezus pragnął najwyraźniej dodać im wiary i odwagi oraz zapewnić, że dzieło, w którym uczestniczą, jest dziełem Bożym, które musi się spełnić pomimo prześladowań ze strony świata (zob. J 15, 20). Przed swym odejściem do Ojca, Jezus zleca Apostołom misję głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu "wszystkim narodom" (Mt 28, 19). Mieli oni "czynić uczniów ze wszystkich narodów" (wg tłum. dosłownego), ale świadkowie Jehowy tę wypowiedź Jezusa sfałszowali przez dodanie do niej słów "z ludzi". Ten "dodatek" do Biblii w tłumaczeniu sekty (tzw. "Przekładu Nowego Świata") posłużył kierownictwu w Brooklynie do uzasadnienia dosłownego rozumienia liczby 144 000 i usprawiedliwienia niewielkiej liczebności członków sekty w świecie (ok. 5,6 miliona osób).
    Tak więc według poprawnej interpretacji tekstu Łk 12, 34, którą przedstawiliśmy wyżej, z owej "małej trzódki" uczniów Chrystusa, pierwszych członków Kościoła, powstał w ciągu wieków i dalej wzrasta "wielki tłum" wiernych, których - jak to widział w prorockiej wizji św. Jan - nikt nie będzie już mógł policzyć (Ap 7,9; 19, 1.6). Tymczasem zauważmy, że przywódcy sekty w Brooklynie potrafią podać dokładnie nie tylko liczbę własnych członków, ale i ilość godzin, którą każdy z nich poświęcił na głoszenie od domu do domu, nie mówiąc już o ilości rozprowadzonej literatury sekty (każdy świadek systematycznie składa dokładne sprawozdanie ze swej głosicielskiej działalności). Każdego roku Brooklyn zamieszcza w pierwszym numerze styczniowym "Strażnicy" wielostronicowe "Sprawozdanie z działalności Świadków Jehowy na całym świecie". Na przykład w Sprawozdaniu z "roku służbowego 1997" czytamy, że świadkowie Jehowy poświęcili na głoszenie 1 179 735 841 godzin, z których na Polskę przypadło 16 742 761.

3. Główny cel Królestwa Bożego

    Świadkowie Jehowy nauczają, że głównym celem powołania Królestwa Bożego nie jest "wybawienie ludzi" (H 167), lecz "uświęcenie imienia Jehowy i utwierdzenie Jego zwierzchnictwa" (P 146).
    Prawowite zwierzchnictwo Jehowy - jak głoszą - zakwestionował szatan, który zdołał przekonać pierwszych ludzi "do przyłączenia się do buntu przeciwko Bogu"(B 105). Od upadku Adama i Ewy w raju cała ludzkość jest "uwikłana w żywotną kwestię sporną" (tamże). Sekta wyjaśnia następnie, że "kwestia sporna" jest rodzajem "wyzwania", które szatan rzucił Jehowie. To wyzwanie można by sformułować następująco: "Ludzie służą Ci jedynie dlatego że coś od Ciebie dostają. Jeśli tylko dasz mi szansę, doprowadzę do tego, że wszyscy się od Ciebie odwrócą" (tamże).
    Przez długie wieki Jehowa miał tylko nielicznych "świadków na rzecz Jehowy". Ale był nim już biblijny Abel, syn Adama i Ewy, który "lojalnym postępowaniem poświadczał, że (...) zwierzchnictwo Jehowy jest sprawiedliwe i słuszne" (H 13). Później Jehowa Bóg miał całą "chmurę" świadków, którą tworzyły takie osobistości jak Henoch, Noe, Abraham i inni patriarchowie ze ST, aż do przyjścia Jezusa Chrystusa, "największego świadka na rzecz Jehowy, jaki żył na ziemi" (H 13-14, 19). To właśnie Jezusem, "wybitnym głosicielem Królestwa Bożego" postanowił posłużyć się Jehowa, aby rozstrzygnąć na swoją korzyść "kwestie sporne o zasięgu wszechświatowym" (H 19, 21). "Jezus wiedział lepiej niż którykolwiek inny Izraelita, że ma być świadkiem na rzecz Jehowy" (H 19). O swojej misji świadczenia Jezus "przypomniał sobie" dokładnie podczas chrztu w Jordanie (N 12). Jezus "ujawnił" ludziom przede wszystkim imię Boże JEHOWA i "był to w gruncie rzeczy główny cel, dla którego (...) przyszedł na ziemię" (H 20). "Myślą przewodnią" Jego nauk było Królestwo Boże, ale wiedząc, że "zdoła dać świadectwo tylko niewielkiej liczbie mieszkańców [Palestyny] szkolił swych uczniów", by objęli tą działalnością cały świat (H 21). Jezus wiedział, że "świadczenie o Królestwie Bożym było najważniejszym dziełem, jakie mógł wykonywać" (tamże). Syn Boży "doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wszelkie kwestie sporne dotyczyły bezpośrednio również jego osoby" (H 22). Dotąd mógł czuć się otoczony przez Jehowę "zewsząd opieką", teraz gdy zjawił się na ziemi, Jehowa zapragnął sprawdzić, czy "zachowa [On] niezłomną lojalność" względem Niego i "czy zdoła oprzeć się Szatanowi" (tamże). Ostatecznie Jezus dowiódł, że "Szatan jest wierutnym kłamcą", a umierając ("na palu męki") "otworzył przed nami perspektywy życia wiecznego w ziemskim raju" (tamże).
    Zanim jednak Jezus wstąpił do nieba, "zaznaczył, że mesjańskie Królestwo Boże zostanie ustanowione w dalekiej przyszłości" (H 24). Ustanowienie tego Królestwa uczniowie rozpoznają po "znaku", o którym mówił Jezus Apostołom na Górze Oliwnej (Mt 24, 3 n). Biblia - uczą dalej świadkowie - wskazuje na rok 1914, w którym nastąpiła inauguracja tego Królestwa, gdyż w tym czasie Jezus "objął tron w niebiańskim Królestwie" i "usunął z nieba Szatana i demonicznych aniołów" (W 94, 97). Od tego właśnie roku "Królestwo Boże już panuje" (W 99). I to Królestwo, złożone z wiernych Bogu świadków Jehowy, rozstrzygnie ostatecznie wszystkie kwestie sporne na korzyść Jehowy (stanie się to jednak dopiero podczas "drugiej próby" w raju na ziemi przy końcu tysiącletniego Królestwa Bożego; zob. B 182-183). Zanim do tego dojdzie, Jehowa Bóg już teraz posiada własną organizację na ziemi, którą jest światowa Organizacja Świadków Jehowy z siedzibą w Nowym Jorku. Do jej powstania w "czasach nowożytnych" przyczynił się Karol Russell, lecz jej pełne ujawnienie nastąpiło dopiero w 1931 roku, gdy "głosiciele Królestwa Bożego" przyjęli "wskazaną przez Boga nazwę Świadkowie Jehowy" (W 95).

-/-

    Od wielu już lat głośno jest w literaturze sekty o tzw. "kwestii spornej" pomiędzy Jehową Bogiem a szatanem. Nie ulega wątpliwości, że została ona wymyślona przez Brooklyn po to, aby przesłonić, o ile całkowicie nie zastąpić chrześcijańskiej nauki o zbawczej Ofierze Jezusa Chrystusa za każdego człowieka. Zwykli członkowie sekty (z "drugich owiec") mają więc zapomnieć, że Chrystus jest ich osobistym Zbawicielem (jak już wspomnieliśmy, Jezus według nauki sekty miał "wykupić z ziemi" tylko niewielką grupkę ludzi, dokładnie 144 000; zob. P 204) i zaangażować się całym sercem w bezsensowny "spór" Jehowy Boga z szatanem. Zapewne zwykli świadkowie nie zdają sobie sprawy, że ta nauka ubliża godności i świętości Boga. Pismo św. nigdzie nie mówi o sporze szatana z Bogiem. Jest za to parę tekstów, które mówią o sporze między człowiekiem a Bogiem, np. u Izajasza czytamy: "Chodźcie i spór ze Mną wiedzcie!"(1, 18; por. Jr 2, 9). Ale u Izajasza przeczytamy też i takie słowa: "Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy razem!"(50, 8). Nie przypadkowo Pismo św. określa szatana "ojcem kłamstwa" (J 8, 44). Pan Bóg, który jest samą prawdą, nie musi dochodzić swych racji wchodząc w spór z jakimkolwiek stworzeniem. Tym bardziej byłoby czymś niegodnym Boga wchodzić w spór z aniołem, który świadomie odrzucił życie w prawdzie i umie posługiwać się tylko kłamstwem. Zastanówmy się wreszcie, jaki sens miałoby wchodzenie szatana w spór z Bogiem, skoro jego los, przeklętego na zawsze stworzenia, nie może już ulec zmianie?
    Ale w tym miejscu niejeden świadek Jehowy mógłby stwierdzić, że kwestie sporne dotyczą bardziej ludzi i aniołów, niż szatana i jego zastępów demonów. Istotnie, jak już zaznaczyliśmy wyżej, każdy człowiek jest "uwikłany w żywotną kwestię sporną" i musi, tak jak Jezus, rozstrzygnąć w swoim życiu czy uznaje zwierzchnictwo Jehowy Boga, czy popiera bunt szatana i poddaje się jego władzy (por. B 109). Również aniołowie, którzy nie przyłączyli się do buntu szatana, stoją przed kolejnym wyzwaniem. Szatan i w ich umysłach zasiał zwątpienie, gdy "to wszystko obserwowali", co stało się w raju, tzn. gdy byli świadkami upadku Adama i Ewy i "chełpienia się" z tego powodu szatana przed Bogiem (B 20). Z dalszej relacji świadków Jehowy - jak zwykle dobrze poinformowanych - dowiadujemy się, że aniołowie, dotąd zapewne bezgranicznie ufający Bogu, poważnie potraktowali wyzwanie i roszczenia szatana. W tej sytuacji Jehowa nie mógł już dłużej pozwolić sobie na to, aby te wątpliwości "w dalszym ciągu zaprzątały umysły aniołów" i przyjął to wyzwanie szatana! (B 109).
    Przypomnijmy, że autorem "kwestii spornych" był Rutherford, drugi prezydent sekty. Następca Russella wyznał, że swoje nauki zawdzięcza duchowi, którego Bóg wysłał do niego z jednej z gwiazd należącej do gromady Plejad. W 1935 r. Rutherford oświadczył na jednym z kongresów sekty, że zamierzeniem Jehowy "nie jest wybawienie ludzi, lecz usprawiedliwienie Jego imienia", czyli rozstrzygnięcie kwestii spornej (H 167). Cała ta nauka przypomina bardzo historię jakiegoś ziemskiego władcy, który poczuł się zagrożony na swym tronie z powodu buntu części swoich poddanych. Aby zażegnać rozpad swego królestwa, podejmuje działania, które doprowadzą w końcu do zniszczenia przeciwników i odzyskania kontroli w swoim państwie. Również Jehowa, Bóg świadków Jehowy, posiada swój tron na którejś gwieździe w gwiazdozbiorze Byka (Rutherford) i stale siedzi na nim (może siedzieć, ponieważ ma "ciało"; B 37). Chociaż siedzi On nieporuszony na swym tronie, to jednak stara się bacznie śledzić, co się dzieje "w każdym zakątku wszechświata" (tamże). Ale w jaki sposób Jehowa może kontrolować wszechświat bez potrzeby poruszania się po nim, tzn. bez przemieszczania się Jego "cielesnej obecności"? Jest to możliwe - wyjaśniają świadkowie Jehowy - ponieważ dysponuje On "duchem świętym", czyli "niewidzialną czynną mocą" (tamże). Jeżeli więc Jehowa "chce coś zrobić, nawet bardzo daleko" we wszechświecie, kieruje tam swą "czynną moc" (tamże). Należy sądzić, że w kontrolowaniu wszechświata Jehowa korzysta z pomocy swych lojalnych sług, czyli aniołów. Nie dziwi więc, że w takim królestwie Jehowy, szatan i jego demony mogli spokojnie egzystować aż do roku 1914, w którym zostali oni zrzuceni (po przegranej "bitwie w niebie" z archaniołem Michałem) w "pobliże ziemi"(W 94). Otrzymujący objawienia Rutherford informował świadków Jehowy, że do 1914 roku "Diabeł wykonywał nieograniczoną władzę zarówno w niebie, jak i nad narodami ziemskimi"! (Rząd, s. 199).Wspomnieliśmy już, że w nauce sekty Jezus Chrystus uważany jest za jednego z wielu tylko "świadków" Jehowy ("świadków na rzecz Jehowy"), jakkolwiek najwybitniejszego (P 348; H 19). Jest to oczywiście nauka, która pragnie usunąć w cień niepowtarzalną godność Tego, którego Pismo św. nazywa "Jednorodzonym" Synem Bożym, "Jednorodzonym Bogiem" (J 1, 14.18) i któremu należy się cześć na równi z Bogiem Ojcem (J 5,23). Głównym też celem przyjścia na świat Syna Bożego nie było, jak chcą świadkowie, "ujawnienie" ludziom imienia Bożego "Jehowa" (imię Jahwe, które jest jego poprawną formą, było dobrze znane Żydom w czasach na długo przed przyjściem Chrystusa, np. w ST występuje ok. 7 tys. razy), lecz dokonanie dzieła zbawienia człowieka (zob. Mt 1,21; Łk 1, 30-32; Tt 3, 3-7). To odkupieńcza śmierć Zbawiciela na krzyżu, a nie "świadczenie o Królestwie Bożym" na wzór innych "świadków", było "najważniejszym dziełem" naszego Pana. Również wymyślony przez Brooklyn egzamin "lojalności" Chrystusa względem Boga, podczas Jego pobytu na ziemi, świadczy tylko o braku wiary kierownictwa sekty w świętość i nieskazitelność Syna Bożego (por. Łk 3, 22).

Zauważmy również, że po śmierci Jezusa i Apostołów, świadkowie Jehowy nie są w stanie wskazać swych kontynuatorów w dziele "świadczenia" i to aż do drugiej połowy XIX w., a więc gdy zjawił się Russell i jego "badacze". Świadkowie są tego świadomi i dlatego uczą, że w ciągu tych kilkunastu wieków po "wielkim odstępstwie" Kościoła (zaczęło się pod koniec I w.) żyli wprawdzie "ludzie miłujący prawdę" (Wiklif i inni), ale "o żadnym z nich nie możemy z całym przekonaniem powiedzieć, że był członkiem 'pszenicy' z przypowieści Jezusa", czyli że był świadkiem Jehowy! (H 44). Czy nie jest to co najmniej dziwne, że Jehowa mógł mieć przez tysiące lat (od Abla do Chrystusa) całe "'chmury' przedchrześcijańskich świadków" (H 18), ale już w kilkadziesiąt lat po chwalebnej śmierci Jezusa "świadkowie" Jehowy całkowicie znikneli z powierzchni ziemi, i to na kilkanaście wieków? "Świadków" Jehowy "wskrzesił" dopiero Rutherford w 1931 r.(ciekawe jakby zachował się Russell, gdyby pod koniec życia dowiedział się, że nie jest "badaczem" Pisma św. tylko "świadkiem Jehowy"!). Idąc tropem nauki sekty należy stwierdzić, że właściwie na niewiele zdało się "świadczenie" Jezusa, "największego świadka Jehowy" jaki żył na ziemi i Jego męczeńska śmierć (zdołał "wykupić" z ziemi, czyli wysłużyć całkowitą pewność zbawienia grupie zaledwie 144 000 "namaszczonych" świadków). To samo możemy powiedzieć o ofiarnej działalności i męczeńskiej śmierci "dla imienia Jezus" wszystkich prawie Apostołów. A co powiedzieć o zbudowanym na Apostole Piotrze Kościele, którego "bramy piekielne" miały nigdy nie pokonać (Mt 16, 18)? Skończyło się na "wielkim odstępstwie"! Po wyraźnym fiasku misji Syna Bożego, Jehowie Bogu nie pozostało już nic innego, jak tylko "zmodyfikować" swoje plany (por. B 126) i samemu wkroczyć do akcji. Tak doszło w 1931 roku (z inicjatywy prezydenta Rutherforda) do powstania elitarnej i mocno zdyscyplinowanej "organizacji Jehowy" (P 223), czyli "ogólnoświatowej społeczności (organizacji)" Świadków Jehowy z siedzibą w Brooklynie w Stanach Zjednoczonych (W 159; por. P 344-354). Jak zapewniają przywódcy sekty, ta "widzialna organizacja Boża", kierowana "w sposób teokratyczny", jako jedyna "przetrwa szybko nadciągający "wielki ucisk" (związany z Armagedonem) i rozstrzygnie pomyślnie na korzyść Jehowy wszystkie kwestie sporne, podniesione przez szatana w raju (B 195, 255; W 182-190).

Książkę można zamawiać: Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Glogera 5
Można też książkę pobrać w dziale Download

Skróty:

B - Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, Brooklyn N.Y. 1982 (wyd. polskie - 1984).
H - Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, Brooklyn N.Y. 1995.
N - Największy ze wszystkich ludzi, Brooklyn N.Y. 1991.
P - Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, Brooklyn N.Y.1989 (wyd. polskie - 1991).
W - Wiedza, która prowadzi do życia wiecznego, Brooklyn N.Y. 1995.