"Jestem w jej oczach
niewierzącym"
Kto
dał świadkom Jehowy moralne prawo do rozbijania
rodzin? Co ja mam zrobić, gdy żona moja została
świadkiem Jehowy? Przez ostatnie dwa lata wciąż
muszę z nią walczyć o to, w jakim duchu mają
być wychowywane nasze dzieci. Ze swoich zebrań z
"Sali Królestwa" przynosi coraz to nowe
twierdzenia, często są to cytaty z Pisma Świętego,
które ją ustawiają przeciwko mnie. Ja, wierzący
i praktykujący katolik, jestem w jej oczach
niewierzącym. Śmie nawet cytować mi Apostoła
Pawła: "Uświęca się bowiem mąż niewierzący
dzięki swej żonie" (1 Kor 7, 14), tłumacząc
mi, że ona nasz związek uświęca i ma prawo do
przekazywania swojej wiary. Żaden z moich
argumentów nie ma w jej oczach jakiejkolwiek
wartości. Żona uważa, że ma jedyną rację, i
wszystko, co przeczytała w "Strażnicy",
jest dla niej dogmatem. Moje argumenty zbija
cytatem z Pisma Świętego albo tym, czego się
nauczyła ze "Strażnicy", a gdy jedno
lub drugie da się obalić, ona i tak wie, że ma
rację. Już nie wiem, co robić. Jestem cały
obolały i cierpiący. Przecież to wszystko
dzieje się w moim małżeństwie i w mojej
rodzinie, w moim mieszkaniu. Wywalczyłem sobie
prawo do wychowania dzieci w wierze katolickiej, w
której przecież wzięliśmy ślub. Ale jest to
rozwiązanie siłowe, a żona przecież i tak będzie
przemycała dzieciom swoją naukę. Zresztą
otwarcie twierdzi, że czeka na ich pełnoletność.
Proszę mi wierzyć, że chwilami już nie mam siły
i najchętniej wziąłbym rozwód. Przed takim
rozwiązaniem powstrzymuje mnie moja wiara, miłość
do dzieci i żony - bo przecież nadal ich kocham
(ona też deklaruje swoją miłość) - a także
obowiązek właściwego wychowania moich dzieci.
Jednak bardzo się boję, że nie udźwignę już
tego krzyża i że w końcu rzeczywiście się
rozwiodę. [...]
Efektem
tych wszystkich zdarzeń jest nerwica serca i rodząca
się obsesja na punkcie świadków Jehowy. [...]
Proszę,
aby ten list był przestrogą dla całej wspólnoty
wierzących w Kościele, i nie tylko w Kościele
katolickim. Nie chcę, aby to, co mnie dotknęło,
było udziałem innych ludzi. Codziennie
przebaczam i staram się przebaczać sprawcom
mojej udręki (znam ich osobiście) i uszanować
ich w miłości bliźniego, ale nienawiść i żółć
też się wylewa, a wtedy wszystko odżywa na
nowo.
fragm.
książki "Siewcy kąkolu"
|