Jak bogata jest organizacja Świadków Jehowy? To bardzo interesujące pytanie. Wydawać by się mogło że nie jest ona specjalnie zamożna, pozory jednak
mogą mylić. Z informacji jakie posiadam z jesieni
2001 roku, Towarzystwo Strażnica posiadało wówczas
dochód w wysokości 951 milionów dolarów!
Zaznaczam że nie jest to obrót tylko
realny zysk, stanowiący różnicę między osiąganymi przychodami WTS'u a kosztami ich uzyskania.
"Firma" ta zatrudnia 3415 pracowników
i stanowi korporacje wydawniczą, produkującą ogromną ilość publikacji
podobno "religijnych". Produkcja ta przekracza 550 milionów egzemplarzy w ciągu roku, i z roku na rok rośnie. Jak widać nauczyciele Strażnicy mają nie tylko wiedze o Jehowie, ale przy tym też smykałkę do interesów. Nie wystarczy wydrukować astronomiczny nakład danej broszury, cała stuka to rozprowadzić te pisemka. Do tego celu służy szeroko rozwinięta siatka dystrybucyjna jaką są szeregowi świadkowie. Nie dość że robią to bezpłatnie poświęcając własny czas, to jeszcze głosiciel który rozdaje literaturę w taki czy inny sposób musi pokryć jej koszty z własnej kieszeni. Do rozbudowy swej sieci dystrybucyjnej mają wykwalifikowanych zarazem naiwnych ludzi, którzy należy współczuć. Trzeba dodać że SJ to zorganizowana struktura. Każdy z nich ma moralny obowiązek wspierania jak tylko może organizacji, czy to finansowo, poprzez głoszenie, czy nawet przez modlitwę. Część środków pieniężnych trafia za Atlantyk na ogólnoświatową działalność. Z reszty opłacani są np. głosiciele, czyli werbownicy, których zadaniem jest m/i wcielanie nowych naiwnych, by ci znowu poświęcali się Brooklynowi. Nie wystarczy stworzyć robota-człowieka który robi co mu się każe, ale odpowiednio go ukształtować by wierzył Strażnicy, a przez to wykonywał prace z podwójnym poświęceniem.
W rezultacie świadkowie są najzwyklejszymi
najemnikami pracującymi dla Brooklynu. Poprzez
nieustanną indoktrynacje w swoim środowisku są
świecie przekonani że "pracują" aby
przez to osiągnąć wieczny raj na ziemi.
Jednak tak na prawdę są wyzyskiwani, oszukiwani
manipulowani, co sprawia iż są ofiarami własnej
naiwności i wrażliwości. Sporo pieniążków idzie na wydawnictwa, dzięki temu drukarze uchronią się od bezrobocia. W zdecydowanej większości są to sami swoi, Brooklyn nie da zarobić komuś kto nie jest człowiekiem z wewnątrz organizacji. Znam kilka osób z pewnej firmy w Polsce, której właścicielem był ŚJ. Nowa osoba zatrudniona była zwykle nowym celem doktrynacji. Kiedy okazywała stanowczą dezaprobatę, były wyśpiewane jej poglądy, i szybko traciła prace. Ostatnio centrala silnie nalega by jak najwięcej pieniędzy do nich trafiało. Fundusze potrzebne są na rozwój, korporacji, bo bez odbiorców i obrotu "towarem" nie będzie zysku. Analizując statystyki liczba nowo zwerbowanych i
nowo-ochrzczonych członków drastycznie spada. Stąd też potrzeba publikowania coraz to większej ilości publikacji propagandowych, aby ci nowi zasilali kasę organizacji, i werbowali następnych. Skąd zatem mają te ogromne sumy pieniędzy, niech nikt mi nie mówi że uzyskali drogą dobrowolnych datków. Bo datki to dostaje żebrak na ulicy, a oni na żebraków nie wyglądają. Chyba z własnych członków robią żebraków karzą płacić sobie haracz. Strażnica to nie organizacja religijna, to gigantyczne przedsiębiorstwo finansowe ! A może jest to zwykła pralnia brudnych pieniędzy, którą można by przyrównać do sekty Moona. Tam ogromne sumy pochodzące z wielkich przestępstw legalizuje się jako datki od wiernych wyznawców. Czynniki wspólne oprócz finansowych oczywiście to że żerują na naiwności i bezradności zagubionych ludzi, gdzie niekiedy dla niektórych organizacja jest jedynym oparciem. Najłatwiej jest im zwerbować osoby, o słabo ukształtowanych poglądach religijnych, osoby samotne, chore czy mające problemy osobiste.
Fish