Świadkowie Jehowy
Poznaj prawdziwe oblicze sekty
Forum  Chat  Dialog  Księga  Poczta  Linki

Strona główna
Moralność
Jahwe czy Jehowa
Trójca Święta
Armagedon
Raj na ziemi ?
Jezus Chrystus
Narodzenie Jezusa
Krzyż czy pal
Zmartwychwstanie
Pokolenie 1914r.
Bracia i siostry
Szatan w niebie
Prymat Św. Piotra
Matka Boża
Sakrament Chrztu
Obrazy religijne
Niedziela
Wojsko
Problem Krwi
Powrót Pana
Eucharystia
Dekalog
Królestwo Boże
Omylność Strażnicy
1000 lat królowania
Piekło, czy istnieje
Dusza nieśmiertelna
Jak rozmawiać?
Ewolucja człowieka
Sonda
»»Czy wyznanie Świadków Jehowy to sekta ?
Tak
Nie
Subskrypcja

»»Chcesz być powiadomiony o nowościach tego serwisu?

Twój email


Warto zobaczyć

»Koronka do Miłosierdzia Bożego
»Historia obrazu Jezu Ufam Tobie!  
»Tajemnice Fatimskie
»Święty Ojciec Pio 
»Piosenki religijne
»Modlitwy katolickie
»Poczet papieży
»Koronka do Najświęt- szych Ran Pana Jezusa
» Papież Jan Paweł II

Materiały archiwalne

» Macki Brooklynu
»Diabeł na łebku szpilki
» Prawda o Inkwizycji

» Cud nawrócenia ŚJ
» Internet i zagrożenia
» Papież Jan Paweł II
» Literatura Organizacji
»Kryjówka Rutherforda
» Dom Książąt
» W bagnie i krawacie
» Byłam Świad. Jehowy
» Zdrowie psychiczne



Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą
mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi.
-- Łk 21,08

 
Wykorzystanie psychomanipulacji w kształtowaniu jednostki 
         

Chce w tym artykule przybliżyć niektóre metody którymi posługują się Świadkowie Jehowy. Manipulacje te mają podświadomie przekazywać określone wzorce, a jednocześnie oddalać od dotychczasowych przekonań i poglądów, jeśli nie są one zgodne z naukami Strażnicy. Kiedy przypadkowo spotykamy ŚJ próbują sprawiać wrażenie ludzi kulturalnych, pogodnych i miłych, co ma z pozoru budzić zaufanie. Właśnie na umacnianiu takiego stereotypowego wizerunku bardzo im zależy, aby byli widziani jako wielce oddani Bogu. Chociaż od wewnątrz targają ich wątpliwości nigdy nikomu ich nie okazują. Dostrzeganie błędów w doktrynach jest oznaką słabości duchowej świadka. Uważają ze posiadają wymierną wiedze, natomiast dociekanie czegoś na własna rękę jest szukaniem dziury w całym. Oddziaływanie Strażnicy na wyznawców polega na wytworzeniu w ich podświadomości tzw. "kolein myślowych". Dzięki nim sposób myślenia ma kierować się w zamierzonym kierunku, a jednocześnie ma utrudniać tzw. samodzielne myślenie. Doskonale zdają sobie sprawę że powszechna wiedza o ich wierze i działalności jest niska. Fakt ten sprawia że czują się swobodnie wcielając się w role nauczycieli pewnych tego co mówią. Są to tylko pozory, prawda jest zupełnie inna. Obraz szybkiego odszukiwania wersetów jest mechaniczny, często pozbawiony jakiegoś ciągu logicznych zdarzeń następujących po sobie. Rozmówca nie znający nauk Towarzystwa, a co gorsza znający jedynie pobieżnie treść Pisma Św. zwykle nie będzie w stanie dociekać prawdy, i przeciwstawić się głosicielowi. A przecież obrona wiary jest obowiązkiem każdego katolika. Chrześcijańska postawa wymaga nie tylko przeciwstawienia się nieprawdzie, ale i dania świadectwa które umożliwi błądzącemu wyjście ze ślepej uliczki. Kiedy nauczający zorientuje się że rozmówca posiada obszerną wiedzę, głosiciel zwykle przybiera postawę pasywną i stara się wycofywać rozmowy. Głoszenie polega na wyuczonych wcześniej schematach działania, formułkach czy wyrwanych z kontekstu wersetach, często pozbawionych spójnego ciągu logicznych zdarzeń. Kiedy wybada on rozmówce a ten jest chwiejny we własnych przekonaniach dotyczących wiary, często przyznaje racje, wtedy często stara się wciągnąć do rozmowy bazującej na krytycyzmie np. w stosunku do osób duchownych, papieża, historii bądź nauki Kościoła. Stara się przy tym uzyskać aprobatę od rozmówcy lub chociaż częściowe przyznanie racji. Przykładowo, "Czy zdajesz sobie sprawę ile pieniędzy mają księża, które pochodzą zwykle od biednych ludzi" albo " Wiesz co to jest parafianin? zajrzyj do encyklopedii" (parafianin w dawnej potocznej polszczyźnie to "wieśniak") "Większość nauk Kościoła to dogmaty będące wytworem tradycji". Wszystkie te i inne działania mają na celu obrzydzić wszystko z czym rozmówca się utożsamia i w co wierzy, a nawet doprowadzić do wzniecenia w rozmówcy wrogości do swego wyznania. Można by powiedzieć ze jest to prymitywna metoda (tzw. strategii podjazdowej) głoszącej iż aby łatwym sposobem zniszczyć wroga musisz go skłócić od wewnątrz. Sztuka werbunku polega na cierpliwym słuchaniu potencjalnej ofiary. Pozwala to głosicielowi na bliższe poznanie człowieka i zaplanowanie w stosunku do niego strategii działania. Zwłaszcza umiejętne prowadzona rozmowa może doprowadzić do nawiązania więzi z lokalną grupą i pozyskania zaufania. Nauczający kiedy napotka formy przeciwstawne jemu, będzie dawał do zrozumienia że jest to złośliwe działanie nakierowane przeciwko niemu, i że jest mu przykro. Kiedy już delikwent trafi w szersze towarzystwo SJ, zostaje on wciągnięty w tryby zmasowanej propagandy, i zaczyna się proces zmasowanej doktrynacji przez grupę. Prezentowanie wtedy odrębnych poglądów jest zwykle ośmieszane, po to by zmusić ofiarę do podporządkowała się większości. Jest to metoda kija i marchewki, lojalność jest nagradzana wszech ogarniającą sympatią otoczenia, zwłaszcza w początkowym okresie kiedy chcą dać Ci do zrozumienia że jesteś dla nich osobą wyjątkową. Pierwszym etapem wchodzenia do sekty jest faza uwodzenia: najpierw grupa stara się odpowiedzieć na pytania i niepokoje przyszłego adepta, przejściowo osłabionego na skutek potencjalnych przeżyć, przez co szuka on wsparcia i pomocnej ręki w swoich problemach. Niestrudzone starania "prozelitów" powodują, że nowy wierny wchodzi do grupy. Po niej następuje faza przekonywania: przyszły adept jest poddawany podwójnej „obróbce”: indoktrynacji i presji psychologicznej. Wcielenie staje się całkowite w fazie niszczenia osobowości adepta, w której następuje odrzucenie świata zewnętrznego i utrata własnej tożsamości. Wtedy gdy środowisko dowie się że ów człowiek przeszedł na stronę Jehowitów, szybko taka osoba traci autorytet u ludzi. Niebawem staje się ona głosicielem, a tym samym przeciwnikiem wiary katolickiej. Kiedy krąg znajomych zawęża się do członków sekty, i wtedy nie tak łatwo odnaleźć drogę powrotu. Osoba nafaszerowana destrukcyjnymi naukami, traci poczucie własnej autonomii, i jest skazana na uległość i podporządkowanie wobec starszych. Najbliżsi bracia wiedząc ze mają pozyskanego człowieka w garści, nie są już tak wyrozumiali, mili i serdeczni jak niegdyś. Jej życie jest podporządkowane stałym obowiązkom (zebrania, zjazdy, głoszenie etc.) które nakazuje Organizacja. Tak na prawdę wydaję jej się że nie ma do czego wracać, bo że powrót do Kościoła nie będzie sprawą łatwą, a jednocześnie wiązać się to będzie z potępieniem i odrzuceniem przez ŚJ. Zwykle wtedy jeśli wcielona osoba nie ma wystarczającej siły aby zerwać z sektą, z czasem staje się bezwolnym trybikiem w rozbudowanej machinie propagandowej Towarzystwa. Umiejętnie dobrane metody psychomanipulacji stosowane są zarówno do osób przypadkowo napotkanych, jak i przy wywieraniu wpływu na swoich współbraci. Proces kształtowania osobowości zaczyna się od dzieciństwa. Właśnie dzieci mają naprawdę trudne chwile w swym młodym życiu, kiedy z woli rodziców nie uczestniczą w pełni i czynnie w życiu swych grup rówieśniczych. Dzieci te izolują się od reszty grupy, skutkiem czego są antypatie skierowane w ich kierunku. "Właściwe" metody dotarcia do dziecka polegają na zakomunikowaniu dziecku ze takie uroczystości jak np. Andrzejki, Mikołaj, urodziny albo ubieranie choinki są złe i nie podobają się Jehowie. Ma to na celu pokazanie dziecku że jest ono lepsze, iż nie uczestniczy w takich nie biblijnych praktykach. Za to są cyklicznie zabierane na zebrania gdzie w dystyngowanej atmosferze wysłuchują straszliwych opowieści o wszechobecnym szatanie, który pragnie za wszelką cenę oderwać ich od Jehowy. Rezultatem tego tworzy się otoczka lęku. Nie ukrywam że dla tej grupy wyznaniowej jest bardzo charakterystyczne straszenie czymś co jest zagrożeniem, lub co ma się nie długo wydarzyć. W konsekwencji nie rzadko prowadzi to w przyszłości do zaburzeń psychicznych. Właśnie na przekazanie dziecku "właściwych" wzorców jest szczególny nacisk, w kierunku kształtowania jego przynależności wyznaniowej i osobowości. Ono to ukształtowane w specyficznej strukturze wyznaniowej, będzie poruszać się według utartych schematów, które zwykle nie są one spójne, a przez to i nie logiczne. Nie trudno znaleźć SJ wygłaszających z wielkim zaangażowaniem swoje przekonania, które w żaden sposób nie są w stanie wyjaśnić. Są bardziej adwokatami Strażnicy aniżeli świadkami Boga. Również wśród współwyznawców panuje presja mająca na celu negowanie jednostek które w nienależyty sposób wypełniają obowiązki wobec zboru. Jest to pewien rodzaj zaniżania wartości współbrata, aby ten zaczął się bardziej angażować, i był z niego większy pożytek. Patrząc na wewnętrzne struktury społeczne ŚJ nie sposób nie wspomnieć, o pewnego rodzaju rywalizacji, która polega na wykazywaniu własnych osiągnięć. Wyznawca który przykładowo zwerbował do organizacji pewna liczbę nowicjuszy, czuje się z tego dumny, a współbracia też doceniają te osiągnięcia bo uważają za przysłużył się zborowi. Na marginesie dodam że wraz za osiągnięciami zwykle idą korzyści, również finansowe. Nagradzani są głównie ci którzy mają osiągnięcia, co stanowi swoisty rodzaj dopingu dla pozostałych. Młodzież zwykle tworzy zamknięte grupy, w których spędza wolny czas, i przeważnie izoluje się od innych. Jak uczą ich starsi w zborze, po to by nie przejmowali złych nawyków od naszych dzieci, a przez to nie stawali się skarżeni przez świat. Wszystko co jest poza organizacją uważają za skupisko wszelkiego zła, którym włada szatan. Nie obchodzą świąt i uroczystości które zacieśniają więzy rodzinne, przez co łatwiej jest wpływać na poszczególne jednostki kiedy nie mają oparcia w rodzinie. Chodzi o to aby Organizacja miała wpływ procesy decyzyjne szeregowego członka. Decyzje jego nie były podejmowanie autonomicznie, ale w oparciu o sugestie przełożonych. Zawsze muszą pozytywnie wypowiadać się o swoim wyznaniu. Krytykowanie Organizacji utożsamiane jest z krytykowaniem Boga, a odejście od niej jest równoznaczne ze śmiercią w Armagedonie. Ex świadkowie są napiętnowani, i dla własnych celów nierzadko wyrabia się o nich " złe świadectwo". Przeglądając grupy dyskusyjne często napotykam obelżywe treści nie tylko w stosunku do katolików, papieża, ale i do Osób które są święte w Kościele. Kiedy porozmawiam z nimi nie rzadko po pewnym czasie okazuje się że są ŚJ, a z światopoglądu jaki prezentują wynika że bliżej im do piekła niż do Jehowy. To obrzydliwe, odsłaniają tym samym prawdziwą twarz, jakimi są ludźmi i jakimi metodami posługują się by bezcześcić to co najświętsze. To jeden z sposobów działania Strażnicy, polegający na obrzydzeniu wszelkich alternatywnych ugrupowań religijnych. Jeśli ktoś ze ŚJ pisze że ta strona go oburza, to przyznam że z pewnością nie jest w pełni obiektywny, przedstawia ona zachowania pewnej społeczności wyznaniowej. A jeśli opisuje fakty które nie są powodem do chluby, powinien zastanowić się nad sobą, czy droga którą idzie jest właściwa. I jeszcze jedno, nie sposób nie wspomnieć o praktykach które stosuje Organizacja, są one obliczone aby oddziaływać na podświadomość. Nie jest niczym nadzwyczajnym że publikacje Towarzystwa posługują się wszelakiego rodzaju technikami opartymi na manipulacji. Mówię tutaj o ukrytym przekazie progowym nie rzadko o konotacjach satanistycznych. W rzeczywistości symbole odwołujące się do szatana przeplatają się w sposób zakamuflowany w publikacjach, przede wszystkim w ilustracjach. Po więcej informacji zapraszam do osobnego artykułu. Poniżej zamieściłem pewne "dzieło" autorstwa Tow. Strażnica. Jest ono oczywiście przeznaczone dla dzieci, ale zachwyci się nim zapewne nie jedna babcia zakochana w Strażnicy. Morał tego utworu ma na celu wywołać w wybranej sferze uprzedzenia i nieufność, i w ten sposób podświadomie kształtować dziecko. Oczywiście że poniższy tekst ma na celu wywalanie antypatii przede wszystkim do katolików, jest swego rodzaju parodią która ma nas ośmieszać. Takich właśnie metod używa Strażnica, cel uświęca środki, a dzieciaka trzeba karmić głupotami kiedy jeszcze nie jest w stanie wiele zrozumieć i bezkrytycznie wierzy rodzicom. 



Po rozum na księżyc, 
Bajka zaczerpnięta z literatury Świadków Jehowy 

Matka moja była religijną. Wierzyła prawie wszystkim księżom i prorokom. Ojciec mój natomiast w nic nie wierzył. Matka tyczyła sobie, abym się uczył religii i uczęszczał do kościoła. Lecz ojciec tupnął nogą i powiedział:

„Nie!” I tak rosłem bez religii. Gdy już byłem starszym, wzruszył mnie smutek mojej matki z przyczyny mego pogaństwa i zacząłem rozmyślać o religii. Lecz gdy usłyszałem, że na świecie jest kilkaset religii, z których sobie jedną można wybrać, zapytałem ojca mego, która z nich jest prawdziwa. On odpowiedział stanowczo: „Wszystkie są kłamstwem!”

Ojca swego znałem jako człowieka rzetelnego i szczerego o wypowiedzeniach którego nie można było wątpić. Jednakże mówiłem sobie, że musi być coś dobrego w religii, bo dowody tego dawała mi matka. Nie wiedziałem atoli jak pomiędzy tyloma odnaleźć prawdziwą. Zamierzyłem więc pewnego dnia przedsięwziąć podróż do innej sfery w nadziei, że może mieszkańcy innej planety posiadają prawdziwą religię. Poszedłem do mojego ojca z prośbą o pozwolenie udania się w drogę. Dokąd?” zapytał. „Na księżyc”, odpowiedziałem. „Po co, mój synu?” - „Chciałbym poszukać prawdziwą religię”. Ojciec odpowiedział:

„Dobrze, ale pójdę z tobą o zakład, że powrócisz takim mądrym, jakim teraz odchodzisz. Mimo to nie zaszkodzi, jeżeli spróbujesz”.

Więc zrobiłem sobie balon napowietrzny i pofrunąłem. Po kilku miesiącach uciążliwej podróży przybyłem do granicy księżyca. Zdawało mi się, że w okolicy, do której przybyłem, był rozruch i zamieszanie. Powietrze było napełnione dymem. Gdy podfrunąłem, widziałem, że toczy się wielka wojna. Krew płynęła ulicami i tysiące zabitych leżało wokoło. Nagle jedna partia uciekła z przeraźliwym krzykiem. Po drugiej strome rozległ się śpiew zwycięstwa.

Ponieważ nie groziło już żadne niebezpieczeństwo, spuściłem balon na wysokiej górze. U podnóża góry zwycięska armia rzuciła się na brzuch, trzymając wielki palec lewej ręki do góry. Wysiadłem z balonu i powoli szedłem na dół. Znów zwycięzcy zaśpiewali pieśń zwycięstwa. Wnet byłem w ich gronie. Ponownie rzucili się na brzuch i podnieśli lewy kciuk ku niebu. Potem dowódca przystąpił do mnie i położył mi rękę na piersiach, a lud rzucał niebieską trawę i liście przede mną na drogę, trzymając wciąż lewy kciuk do góry. Dotąd jeszcze nie próbowałem z nimi rozmawiać, bo myślałem, że mnie nie zrozumieją. Lecz przedstawcie sobie, jakie było moje zdziwienie, gdy przemówili do mnie w moim ojczystym języku. Powiedzieli, że czują się bardzo obowiązani, wszak balon mój przybył w odpowiedniej chwili. Mieli już zamiar zaniechać walki, gdy, mnie zobaczyli. Radość była niewymowna, myśleli bowiem, że jestem bogiem, który przybył prowadzić ich sprawę. Dlatego zaintonowali pieśń zwycięstwa, która wywołała popłoch śród nieprzyjaciół i zmusiła ich do ucieczki. Zapytałem o przyczynę wojny. Odpowiedzieli: „Walczymy dla sprawy Bożej. Wrogowie nasi, to dzieci szatana i niewierne psy, nie mając prawdziwej wiary, sami utworzyli sobie religię, która sprowadzi śmierć i nędzę na wszystkich mieszkańców księżyca”

Potem zapytałem, ile religii jest na księżycu? „Czterysta,” odrzekli, „A która jest prawdziwą?” badałem dalej, „Nasza, rozumie się; jeżeli inaczej wierzysz, na pewno będziesz potępiony,” brzmiała odpowiedź. Poprosiłem ich o wyjaśnienie zasad ich wiary. Wtedy wódz cztery razy zatrąbił. Natychmiast naród rzucił się na brzuch, trzymając lewy kciuk do góry, a z jaskini zjawiła się procesja mężów w zielonych szatach. Jeden z nich miał jakieś dziwne, wysokie nakrycie głowy, a na zielonej szacie krótkie niebieskie okrycie, na którym był wyhaftowany olbrzymi kciuk. Zdawało się, że był to pewnego rodzaju biskup lub kardynał, w ogóle jakaś wysoka figura hierachji. On podniósł wielki palec i rzekł głośno: „Jedyna prawdziwa religia jest ta: Boga trzeba czcić w ten sposób, że trzeba rzucać się na brzuch i trzymać lewy kciuk do góry; każdy wierzący powinien też cztery razy do roku pić sok jagodowy i jeść placek owsiany. Kto to wierzy i czyni będzie zbawiony, a kto wzdraga się tak wierzyć, będzie potępiony.”

Muszę przyznać, że ta religia wydawała mi się bardzo dziwną. Byłem ciekawy więc, jakie jeszcze religię są na księżycu. Człowiek ze strojem na głowie rzekł: „Jest ich czterysta, ale oprócz naszej wszystkie są fałszywe”. Zaciekawiony spytałem: „A w co wierzą tamci?” On odpowiedział;

„Niektórzy wierzą, że nie potrzeba się rzucać, że wystarcza kłaść się na brzuch. Inni wierzą, że trzeba prawy kciuk podnosić w górę nie lewy, zaś inni, że średni palec i jeszcze inni, że pierścionkowy. Niektórzy wierzą, że dostateczne jest dwa razy do roku pić sok jagodowy i spożywać placek owsiany; niektórzy znów utrzymała, że trzeba to czynić codziennie; inni są przekonani, że należy to powtarzać co niedzielę, znów inni, że raz na miesiąc i leszcze inni, że wystarczy uczynić to raz do roku. Kilku biednych niedowiarków mniema nawet, że spożywanie samego placka wystarcza, podczas gdy znów drudzy placek odrzucała, a piją tylko sok. Zaprawdę, że fałszywych nauk i proroków jest nieskończona ilość”, rzekł z pozoru czcigodny książę duchowny.

„Przy tym każdy stara się przekonać drugiego, że jego religia jest prawdziwa; z tego powodu mamy wieczną wojnę. Walka, tocząca się przy twoim przybyciu, była skierowana przeciw gromadce, która trzyma się błędu, że trzeba mały palec podnosić do góry i że sok jagodowy bez owsianego placka może zbawić. Dużośmy już walk staczali z niewiernymi, lecz hasło nasze było zawsze „Bóg z nami” i w jakiś sposób stale zwyciężaliśmy. Teraz mamy wielką nadzielę, że wkrótce zwyciężymy wszystkich na księżycu, wskutek czego d biedni grzesznicy przyjmą prawdziwą wiarę i nie pójdą na wieczne męki”.

Skończywszy swoją przemowę, rzucił się natychmiast z wielką pompą i nader biegle na brzuch, trzymając wielki palec do góry. Wszystek lud oczywiście niezwłocznie poszedł za jego przykładem. Po tej ceremonii wzięli się do grzebania poległych, których było blisko trzy tysiące, przy czym chwalili Boga, że w jednym dniu odniósł tak świetne zwycięstwo. 

Pod wieczór kapłan zaprosił mię do siebie. Gdy byliśmy sami, zaczął mnie poufnie wypytywać o moją religię. Otwarcie mu powiedziałem, te nie mam wyznania. Zadziwił się i zapytał, czy nie chciałbym podzielać ich wiary i należeć do ich kościoła. Odpowiedziałem mu, że nie jestem przekonany, że ta religia jest prawdziwa.

„Przekonanie”, wykrzyknął, „toć to najzbyteczniejsze na księżycu. To wcale nie potrzebne. Potrzeba tylko, byś wierzył w to, co ja mówię. Zaraz wykonam na tobie święty obrządek. Dam ci spożyć owsiany placek i napić się jagodowego soku i namaszczę cię mlekiem. W ten sposób staniesz się członkiem prawdziwego kościoła”.

,,Namaścić mlekiem?” zapytałem, „co to ma znaczyć?” On odpowiedział: „O, to jest święty obrządek, przez który człowiek natychmiast zostaje przyjęty do społeczności z Bogiem. Wyleję nieco mleka na twą głowę i w tej chwili staniesz się członkiem prawdziwego kościoła. Chodź, niech to zaraz uczynię.”

Ponieważ nie byłem zachwycony przedstawioną mi ceremonią, a polanie głowy mlekiem wcale mi się nie uśmiechało, rzekłem: „Nie zamierzam poddać się tej operacji”, poczym wywiązała się następująca rozmowa. On: „W co ty właściwie wierzysz?” Ja: „Nie mam żadnej wiary”. On: „Ale z pewnością wierzysz w Boga?” Ja: „Nie wiem. Ani go widziałem, ani go słyszałem.” On: „Ale na pewno wierzysz w życie pozagrobowe?” Ja: „I tego nie wiem. Nikt jeszcze z umarłych nie wrócił i nic nam nie opowiedział.”

On: „Więc jesteś wolnomyślicielem albo, co gorsze, ateuszem.”

Ja: „Tak jest.”

On: „Zapewnię jesteś jedynym na ziemi, co w nic nie wierzy?”

Ja: „O nie! W ostatnich latach dużo ludzi myśli, tak, jak rozumie.”

On: „I zostawia się takich przy życiu?”

Ja: „W dzisiejszym czasie, tak. W dawnych czasach takich ludzi prześladowano i więziono. Lecz teraz wolno każdemu myśleć, jak chce i wierzyć, w co chce; może nawet nie należeć do kościoła.”

On: „Czy to możebne!? Wolno myśleć i czynić według własnego sumienia?”

Ja: „Możemy też być rzetelnymi i rozsądnymi, o ile chcemy.”

On: „Chcesz przez to powiedzieć, że ci, którzy ślepo wierzą księżom, są nierzetelni i nierozsądni?”

Ja: „Zapewne!”

On: „Przypuszczam, że myślisz tak samo i o mnie.”

Ja: „No-...”

On: „Proszę wypowiedz się.”

Ja: „No dobrze. Proste pytanie warte jest prostej odpowiedzi. Ja sobie naprawdę nie mogę przedstawić, żeby rozsądny człowiek mógł wierzyć, że rzucanie się na brzuch, trzymanie lewego kciuka w górę, picie jagodowego soku i spożywanie owsianego placka zbawi go. Nie wierzę też, że to jest twoje przekonanie.”

Gdy to powiedziałem, położył mi rękę na ustach, prosząc, bym mówił ciszej. Upewniwszy się potem przez zanikniecie drzwi, że nikt nam nie przeszkodzi, usiadł tuż przy mnie i rzekł: „Słuchaj młodzieńcze, mówmy z sobą szczerze. Zdaje mi się, że jesteś rozsądnym i myślącym człowiekiem i wynurzenie się przed tobą sprawi mi ulgę. Wyznaję ci otwarcie, że nie wierzę ani w ceremonię kciuka ani w zbawienną moc jagodowego soku i owsianego placka; lecz stanowisko moje wymaga, abym ludziom te głupstwa opowiadał, bo za to mi płacą i za to czczą mnie jak boga.

Zapewniam cię, że ci ludzie mnie tak miłują, iż są gotowi poszarpać w kawałki tego. który nie wierzy w to, czego ja nauczam. Oto widzisz, dlaczego jest niezbędne, bym trzymał naród pod moim kciukiem. W przeciwnym razie postradałbym stanowisko, pensję, honor i wreszcie wszystkich parafian. Mamy tu też króla, mieszkającego w wielkim pałacu. Ma on w haremie swoim wiele kobiet, które noszą suknie haftowane złotem. Król ma też wielką armię i liczną świtę i wielu służalców. Mamy tu też wielu właścicieli dóbr, którzy posiadają wszystką ziemię. O nich wszystkich trzeba pamiętać. Bez religii wnet nastałby nieład i zamieszanie. Naród uśmierciłby króla i jego kobiety, uchyliłby się od służby wojskowej i nie chciałby utrzymywać zbytecznych dworzan i służalców. A co gorsze, odebrałby obywatelom ziemię i rozdzieliłby pomiędzy sobą. Lecz jeśli lud słyszy z ambon, że otrzyma nagrodę w niebie, gdy będzie wypełniał moje przykazania, a w przeciwnym razie pójdzie do piekła, wszystko z wieku w wiek idzie dalej w dobrym starym porządku i wszyscy, zdaje się, są zadowoleni. Istotnie wszyscy, zdaje się są szczęśliwi: arystokracja - bo sobie tu na księżycu dobrze żyje, a reszta ludzkości - bo ma nadzieję, że w niebie posiadać będzie tysiąc razy więcej niż tu. Dlaczego przeinaczać, jeżeli wszyscy są szczęśliwi? A co ty powiesz na to?”

„Dziwi mnie bardzo, że stosunki na księżycu są takie same jak stosunki na ziemi. Tam również mniejszość zagrabia dobra życia i żyje w zupełnej niezawisłości, podczas gdy większość pod każdym względem cierpi niedostatek. Przyczyną tego wszystkiego jest to, że niektórzy księża zaćmili umysły ludzi nieprawdą i doprowadzili naród do wierzenia ich niedorzeczności.

On: „To dziwne, że na ziemi, a więc na o wiele starszej i większej planecie, tak samo jest jak u nas. Rzecz bardzo dziwna, że nie zrobili większych postępów aniżeli my. A czy jesteś pewny, że nie zachodzi żadna różnica?”

Ja: „Niema żadnej!”

On: „Czy wierzą także w wielki palec i w sok jagodowy i w owsiany placek i w pomazanie mlekiem?”

Ja: „Nie w to akurat. Lecz to, w co wierzą, jest w sensie tak do tych rzeczy podobne, te śmiało można je określić jako zupełnie te same.”

On: „Proszę wyjaśnij mi to.”

Ja: „Zamiast podnosić duży palec do góry, składaj ręce. Księża noszą czarne szaty zamiast zielonych. Zamiast rzucać się na brzuch, ludzie klękają. Zamiast namaszczać mlekiem, księża pokrapiają małym dzieciom, a nieraz dorosłym osobom głowy wodą. Zamiast soku jagodowego piją wino, a zamiast ciasta owsianego jedzą pszenny chleb. Jak księżyc tak i ziemia przepełniona jest religijną wojną. Dla wiary miliony ludzi się zabijało. Księża z uśmiechem na to patrzyli, podczas gdy świat wciąż na starą drogę powracał, bo nie znał nic lepszego. W Afryce są czarni poganie, którzy mówią, że dobry duch świat stworzył, ale zły nim rządzi!”

 

 

 

www.kulty.info
www.sekty.net
www.katolik.pl
www.effatha.pl


Dzisiaj jest

Witryna istnieje od

 
Świadectwa
 
Nowe Publikacje
 
Dokumenty Kościoła

»Pismo Święte
»Katechizm Kościoła Katolickiego
»Encykliki, Credo
»Konkordat

 
Opinie byłych Świadków Jehowy

»Obszerny katalog zawierający kilka- dzieśiąt świadectw byłych Świadków Jehowy  

 
Artykuły i polemika

»Kim są Świadkowie Jehowy     Od autora
»Ciało Kierownicze
»Prezesi Towarzystwa
»Przekład N-go Świata
»Działalność w terenie
»Lista zakazów dla ŚJ
»Co to znaczy wierzyć
»Relacje rodzinne
»Kto jest kim w zborze
»Metody manipulacji 
»Jak wydostać się z sekty
»Statystyki organizacji
»K. Russell - biografia

 
Współpraca

Wkład w budowie tej  witryny przez naszych Czytelników

 
Ośrodki wsparcia
»Pomoc w/s sekt
»Ośrodki Dominikanów
»Funda. Słowo Nadziei
»Problematyka sekt 
»Wykaz ośrodków poradnictwa w/s sekt
 
Download
»Dział zawiera szereg książek i materiałów do pobrania
 
Ex Świadkowie
»Niedostrzegalne sidła nauk Strażnicy 
»Ciemna strona organizacji
»Byłem numerem statystycznym
»Wykluczeni Bracia
 
Książki On-line
»Świadkowie Jehowy.. E. Bagiński OCD
»Królestwo Boże w na- uczaniu ŚJ E. Bagiński
» "Siewcy kąkolu" E.B.
»W obronie wiary W.B.
 
Zamów Ewangelię!

Codziennie otrzymasz aktualną Ewangelię wraz z komentarzem.


 
LINKI

Opracowania na temat ŚJ
Watchtower pod lupą  
www.trinitarians.info
apologetyka.katolik.pl
www.towerwatch.com
manfred-gebhard.de
watchtowerinformation
www.e-watchman.com


PRAWDOMÓWNY ŚWIADEK NIE KŁAMIE, KŁAMSTWA SZERZY ŚWIADEK FAŁSZYWY (Prz 14:5)



  © 2002